Kilka słów o destylarni: Highland Park
Highland Park to jedna z bardziej znanych i cenionych destylarni w Szkocji. Położona w miejscowości Kirkwall na największej wyspie archipelagu Orkadów, czyli Pomona zwaną też Mainland. Początki destylarni są dość enigmatyczne, bo tak naprawdę nie wiadomo, od kiedy zaczęty tu destylować. Za oficjalną datę założenia destylarni uznawany jest rok 1798. A z tym okresem działalności gorzelni jest związana nietuzinkowa postać księdza Magnusa Eunsona. Poza swoimi obowiązkami kapłańskimi jego pasją było bimbrownictwo. A w legendy obrosła jego pomysłowość na unikanie płacenia podatków. Potrafił schować beczki z whisky pod amboną czy obwinąć całunem udając ceremonię żałobną po zmarłym. Jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy i pastor został skazany za nielegalne pędzenie alkoholu przez Johna Robertsona, a nowym właścicielem stał się Robert Borwick. Jak się okazało, nowym kierownikiem produkcji stał się John. W latach 30 XIX wieku do sir Donald Currier, założyciel linii pasażerskiej Union Castel, zakupił alkohol z tutejszej destylarni na dziewiczy rejs. Po przybyciu do Kopenhagi, która była portem docelowy, wyprawiono ucztę, na którą przybył m.in. król Danii czy car Rosji. Goście byli zachwyceni serwowanym trunkiem.
Destylarnia kilkukrotnie zmieniała właścicieli, a od 1999 roku jest częścią grupy Edrington Group i William Grant & Sons. W ostatnich latach Highland Park podczas nadawania nazw swoim wypustom, odwołuje się do swoich korzeni w kulturze nordyckiej. Przyczyna tego jest fakt, iż w przeszłości archipelag przez długi czas była pod panowaniem wojowników Odyna.
Kilka słów o degustowanym trunku:
Highland Park wersji 10-letniej zyskała nazwę „Viking scars” czyli w wolnym tłumaczeniu „blizny wikinga”, co jest odwołaniem do waleczności i odwagi wikingów. Edycja ta znajduje się w podstawowej linii produktów destylarni. Butelka ta pojawiał się w nowej odsłonie w pierwszej połowie 2017 roku. Wcześniej była dostępna od roku 2013, jednak tylko w butelkach o pojemności 350 ml. Nowa szata butelki przyciąga wzrok pięknym wzornictwem. Wzór na butelce, jak i na kartonie nawiązuje do ornamentyki świątyni wikingów w Norwegi w miejscowości Ormes. Ukazuje on lwa, który pokonuje smoka utożsamianego z siłami zła. Jeśli chodzi o zawartość butelki, to whisky spędziła 10 lat w beczkach po sherry oloroso, zanim została rozlana do butelek. Około 10% zawartości to destylaty, które dojrzewały w beczkach pierwszego napełnienia. Jest to whisky lekko torfowa zawiera około 20 PPM fenoli. Co ciekawe występuje w dwóch wersjach o mocy 40% i 43%.
Nota smakowa:
WZROK: Złota.
NOS: Słodka, lekko torfowa, sherry, pomarańcza, sól morska, cytrusy, wanilia, brzoskwinie, jabłka.
SMAK: Słodka, łagodna, torf, sól morksa, jabłka, miód, przyprawy korzenne, wanilia, lekko ziołowa, sherry, orzechy.
FINISH: Słodki, wanilia, brzoskwinia, lekko torfowa, czekolada gorzka, dębina.
ABV: 40%
WIEK: 10-letnia.
REGION: Orkady/Szkocja
Subiektywnie ode mnie:
Opisywanego Highland Park pierwszy raz miałem okazje próbować podczas prowadzonej przez mnie degustacji we wrocławskim BlackBeard. Jakoś nie byłem przychylny, aby ta whisky pojawiała się w zestawie degustacyjnym, gdyż poprzednia wersja 10-letnia jakoś nie podeszła mi specjalnie. Podczas degustacji od samego aromatu, aż po smak tylko pozytywne zaskoczenie. Przyjemne nuty sherry, pomarańczy czekolady. Degustowało się ją naprawdę przyjemnie i ku mojemu zakończeniu według większości uczestników była to najlepsza pozycja wieczoru. Odwołując się jeszcze do stosunku cena/jakość w mojej ocenie wypada bardzo dobrze i jest to butelka warta kupienia.
Cena: około 100 – 140 zł
Autor: Rafał Stanowski