W dniu 11 marca miałem przyjemność uczestniczyć w festiwalu „Whisky& Firend’s”, który odbył się w hotelu „Courtyard” przy lotnisku im Chopina w Warszawie. Jest to już druga edycja, a organizatorem jest przez M&P Alkohole i Wina Świata. Cała impreza trwała od godziny 11 do godziny 21, a cena biletu na festiwal wynosiła 70 zł.
Ta edycja zapowiadała się już dość ciekawa, gdyż sprzedaż biletów odbyła się praktycznie bez większej reklamy w mediach społecznościowych, a wszystkie bilety się wyprzedały. Master Classy rozchodziły się jak świeże bułeczki. Również pojawiło się kilku dodatkowy wystawców: Brown Forman, Chopin, Diageo, LVMH, MV Poland, Pravda. Sam festiwal, mimo że w tytule ma whisky jest poświęcony tematyce mocnym alkoholi, niż samej whisky, gdyż na części stanowisk można było spróbować koniaków, rumów, wódek, win wzmacnianych z Porto i Madery. Moim zdaniem to bardzo ciekawa koncepcja, bo przy okazji degustacji whisky jest możliwość zapoznanie się innymi alkoholami, które swoimi walorami aromatycznymi i smakowymi mogą zaskoczyć.
Na teren festiwalu zawitałem chwile po 11, póki jeszcze goście festiwali nie było za dużo, to postarałem się obfotografować stanowiska. Na pierwszą whisky wybrałem Glenmoriangie Bacalta na stanowisku Glenmorangie, a Jakub Grabowski w ciekawy sposób opowiedział mi szczegóły powstania tej edycji. Następnie zawitałem na stanowisko West Corka gdzie spróbowałem 12-letniej edycji finishowanej po Rumie i edycji Black Cask, a przy okazji porozmawiałem z Johnem O’Connell’em. Potem przyszła kolej na stanowisko Diageo, a tam oprócz podstawowego portfolio pojawiło się była dostępna całe seria Special Realase. I tu nie mogłem sobie odmówić Linkwooda 37 Year Old. Pyszności, do tego spróbowałem Mannachmore 25-letni i Crgganamore. Przy stanowisku Springbanka spróbowałem 12-letniej wersji za butelkowanje z mocą beczki i Hazelburn 10-letniego. Tuż obok był Loch Lomond Distillery, gdzie miałem okazje spróbować Inchmurrin Single Cask M&P i Loch Lomond Original. Następnie wyszedłem z dużej sali i udałem się na stanowisko Jacka Daniel’sa w nadziej na spróbowanie wersji Gold No. 27, jednak jak się okazało,to nie było jej w ofercie. Obok było Stanowisko MV Poland, gdzie można było spróbować blendów Scotish Leader i Black Bottle, a z maltów Bunnahabhain i Deanston. Ja spróbowałem wersji 12-letniej, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Na chwilę oderwałem się od whisky i spróbowałem Iradiery y Bulfy dry Gin, a potem Młodego ziemniaka 2016. Następnie udałem się na stanowisko Blanton’s a tam spróbowałem edycji specjalnie butelkowanej dla firmy M&P. Na stanowisku Nikka spróbowałem nowego Nikka Coffey Malt, a na koniec zostawiłem sobie stanowiska BenRiach, GlenGlassauch i GlenDronach, a tam spróbowałem kilku ciekawych edycji, jak: Glendronach 2003 13-letni single Cask, GlenGlassauch 30-letni, BenRiacha 21-, 22-, 25-, 40-letniego. Po tym jeszcze na stanowisku Paul John spróbowałem nowej torfowej edycji i koniec. Do tego senymentalnie spróbowałem 10-letniej wytrawnej madery Barbeito. I tak wybiła godzina 17, a ja musiałem uciekać na lot do Wrocławia.
Nie wiem, kiedy ten czas uciekł, ale spróbowałem, dużo mniej niż chciałem 🙂
O samy festiwalu mogę powiedzieć, że był bardzo dobrze zorganizowany. Obsługa szybko wpuszczała ludzi, a każdy uczestnik dostawał kieliszek na smyczy. Choć na następną edycję, myślę, że można by zmienić smycze, w których kieliszek jest trzymany rzepem. Zainteresowane osoby mogły wziąć przewodnik festiwalowy z cenami. Na głównej sali stoiska były bardzo dobrze rozłożone, było sporo miejsca, co umożliwiło też swobodne poruszanie się między nimi. Rzecz, na którą warto też zwrócić uwagę i pochwalić organizatorów, to to, że praktycznie na każdym stanowisku był przedstawiciel z destylarni, który też prowadził Master Class. Ja dzięki temu uzyskałem sporo ciekawych informacji. Kolejnym ważnym elementem była woda, a tej było pod dostatkiem w wielu miejscach i na stanowiskach. Dużym plusem były na pewno stoliki na korytarzu, gdzie można było spokojnie porozmawiać i delektować się zawartością kieliszka. Brakowało mi tylko możliwości zjedzenia na szybko podczas festiwalu, może na przyszłość jakieś stanowisko z sushi? Ciekawym akcentem było to, że po opuszczeniu festiwalu wystarczyło zostawić opaskę, aby otrzymać koszulkę festiwalową, jednak dowiedziałem się o tym po fakcie. Kolejnym plusem i to w sumie największym to selekcja whisky. Bez wydawania pieniędzy na dodatkowe kupony, każdy znalazł coś dla siebie czy to początkujący, czy to zaawansowany. Muszę, też przyznać, że było bardzo dużo pozycji w cenie biletu.
Moje whisky Festiwalowe
BenRiach 21 Port Finish — wypiłem i po prostu wiedziałem, że to jest ta!
Linkwood 37 – marzenia się spełniają!
BenRiach 40-letni – słodka, przyjemna torfowa!
Glenmorangie Bacalta — już wiem, jak smakuje słodkie wzmacniane wino Madera o mocy 40%!
Deanston 12-letni – wieczór, plaża i pyszna orzeźwiająca whisky — takie wyobrażanie o niej zbudowała moja głowa podczas degustacji 🙂
Młody ziemniak 2016 – kolejna udana edycja !
Podsumowując:
Porównaniu do pierwszej edycji, duży postęp, nowi goście. Dużo przedstawicieli destylarni, sporo miejsca. Atutem na pewno był duży wybór w Master Class’ach, a do tego w bardzo dobrej cenie, bo do każdej zakupionego biletu była dodawana butelka no i prowadzony przez przedstawicieli z destylarni. W cenie biletu było dość spora ilość pozycji do spróbowania, a na każdym stanowisku można było spokojnie porozmawiać (choć nie wiem, jak to już wyglądało po godzinie 17.). Jedynie czego mi brakowało to miejsca, gdzie można byłoby coś zjeść jak punkt sushi. I dalej będę uważał, że przy takiej ilości znakomitych trunków, ten festiwal powinien trwać dwa dni!
Co mogę powiedzieć to to, że warto było zjawić się w Warszawie. W moim podsumowaniu festiwali whisky w roku 2016, Whisky&Friends zajął trzecie miejsce i myślę, że w tegorocznym podsumowaniu może być podobnie. Dziękuje za mile spędzony czas organizatorom, wystawcą, kolegą, którym spotkałem podczas festiwalu.