Blended Whisky #4 – Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish

Blended Whisky #4 – Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish

Kilka słów o degustowanym trunku: Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish

Johnnie Walker to wspaniała historia sukcesu. Młody John Walker prowadząc sklep kolonialny postanowił stworzyć whisky o powtarzalnym smaku przez odpowiednie jej blendowanie. Pomysł i wykonanie sprawdziły się. Zaczęło to przyciągać coraz to nowe grono zwolenników. Interes się rozwijał, rodzinna firma przerodziła się w światową ikonę, a logo „Striding Man” – zwane w Polsce „Jasiem Wędrowniczkiem” – jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie. Zresztą, kto z nas podczas domowej imprezy nie starał się kiedyś wymienić wszystkich kolorów używanych na etykietach?
Natchnieniem do napisania tego postu była krótka relacja z wizyty Sokoła i Dawida Podsiadło w destylarni i posiadłości należącej do potomków Johnnie Walker’a. Bardzo sobie cenię twórczość Sokoła, a poprzednia kooperacja z marką w postaci teledysku z Bogusławem Lindą była bardzo udana. I tym razem krótka relacja była nakręcona ze smakiem. Celem tego filmiku była promocja Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish. W międzyczasie zobaczyliśmy trochę dziedzictwa, jak i sposób, w jaki artyści nawiązują znajomość. Co z ich kooperacji wyjdzie, czas pokaże. A tymczasem przyjrzyjmy się samej whisky.

Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish pojawiła się na rynku w 2016 roku. Jest to pierwsza edycja z serii Blender’s Batch. Sama seria jest efektem eksperymentów master blendera dr Jim Beveridge z zespołem blenderów. Pierwsza odsłona Red Rye Finish jest limitowanym wypustem, jednak nigdzie nie znalazłem informacji o ilości wyprodukowanych butelek. Inspiracją do powstania tej whisky był sposób blendowania burbonów w latach 90-siątych, gdzie wykorzystywano destylat żytni, który wpływał znacząco na smak gotowego trunku. W tym wypadku w wyniku wielu eksperymentów powstała finalna receptura, która składa się z trzech rodzajów grain whisky i jednego single malt’a – Cardhu. Jedna z grain whisky pochodzi z nieczynnej już destylarni Port Dundas. Prawdę mówiąc, nigdy o niej wcześniej nie słyszałem, tym bardziej trochę zaskakujący jest fakt podawania informacji o destylarniach produkujących single grain, które praktycznie nie są popularne. Z drugiej strony efekt ten może wpłynąć na popularyzację tej destylarni. Whisky po zestawieniu dojrzewa w beczkach z amerykańskiego białego dębu po burbonie – first fill, a następnie przez 6 miesięcy finiszowane jest w beczkach z amerykańskiego dębu po żytniej whiskey. Od tych właśnie beczek wzięła się nazwa Red Rye Finish. W filmie promujących była to bardzo ładnie nazwane: „Szkockie serce, ale amerykańska dusza”. Na etykiecie niestety nie znajdziemy żadnych informacji na temat wieku dojrzewania destylatów. Whisky była filtrowana na zimno i zawiera dodatek karmelu. Butelkowana jest z mocą 40%.

Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish

Nota smakowa:

WZROK: Jasnobursztynowa
NOS: Słodka, zboża, wanilia, miód, jabłka, karmel, przyprawy korzenne, cynamon.
SMAK: Słodka, miód, wanilia, karmel, cytrusy, jabłka, zboża, przyprawy korzenne: cynamon ,imbir.
FINISH: Słodki, rozgrzewający, zboża, toffi, orzechy, cynamon, dębina.
ABV: 40%
WIEK: NAS
REGION: Szkocja

Subiektywnie ode mnie:

Seria Blenders’ Batch bardzo dobrze się zapowiada. Red Rye Finish to udany debiut. Whisky ta jest łatwa do picia. Nie ma większego problemu, aby pić ją samą, jedna na dłuższa metę mogłaby być męcząca. Jednak moim zdaniem wtedy idealnie nada się jako składnik drinków. Whisky ta dobrze pasowałaby do takich klasyków jak „Old Fashioned” czy „Manhattan”.
Warto zwrócić też uwagę, że jest to limitowana edycja. A limitowana edycja ma to do siebie, że kiedyś się skończy. Choćby z tego powodu warto moim zdaniem rozważyć zakup tej whisky, tym bardziej że cena w stosunku do oferowanej jakości stoi na bardzo przyzwoitym poziomie.

Johnnie Walker Blender’s Batch Red Rye Finish

Autor: Rafał Stanowski

mmmm

Nazywam się Rafał Stanowski. Moja przygoda z whisky zaczęła się około 2007 roku od zbierania miniaturek alkoholi – najczęściej 50 ml. Byłem wtedy na pierwszym roku studiów. Oczywiście zdarzało się wtedy z kolegami pijać whisky z colą. Na czwartym roku miałem okazję uczestniczyć w wieczorze szkockim, gdzie nauczyłem się sztuki degustacji. Wtedy to zaczęło we mnie kiełkować zainteresowanie whisky. Po studiach dostałem pracę jako inżynier ds. testowania oprogramowania w branży telekomunikacyjnej, a to już pozwoliło próbować lepszych trunków. Pod koniec 2014 roku postanowiłem założyć blog, aby móc dzielić się moją wiedzą i notami degustacyjnymi. I tak moja przygoda po tym arcyciekawym świecie cały czas trwa do dnia dzisiejszego… Zapraszam do odkrywania whisky ze mną!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *